Długo jeszcze po zakończeniu II wojny światowej mieszkańcy ziemi chełmskiej niemal każdego dnia narażeni byli na represje ze strony nowego okupanta – sowietów i ich komunistycznych pomocników spod znaku PPR i UB. Powracające w 1945 roku z Niemiec oddziały Armii Czerwonej szlak przemarszu na trwałe znaczyły rabunkami, gwałtami i podpaleniami (nie tylko poszczególnych gospodarstw i domów, ale też jak w przypadku Dorohuska – całej ocalonej z pożogi wojny stacji kolejowej). Ówczesne raporty struktur konspiracji niepodległościowej, jak również często pisma i meldunki pochodzących z sowieckiego nadania starostów, komendantów posterunków Milicji Obywatelskiej, a nawet komórek PUBP pełne są opisów zbrodniczych wręcz dokonań „wyzwolicieli” z Armii Czerwonej i NKWD. Miejscowi przedstawiciele nowej komunistycznej władzy nie chcieli zapewne być gorsi od swych sowieckich mocodawców i pod pretekstem zwalczania „reakcji spod znaku Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych” dopuszczali się nie mniej odrażających czynów. Opracowywana przeze mnie od 4 lat lista pomordowanych żołnierzy podziemia i cywilnych mieszkańców ziemi chełmskiej liczy już prawie 300 ofiar ( z tego na podstawie dokumentów podziemia i raportów PUBP i MO udało się ustalić około 150 nazwisk) i ciągle jeszcze daleka jest od rzeczywistego stanu zbrodni komunistycznych dokonanych tylko na terenie trzech ówczesnych powiatów (Chełm, Krasnystaw, Włodawa).
Poniżej opis (jednej z wielu) zbrodni dokonanej przez przedstawicieli „ludowej władzy” w miejscowości Gliny w ówczesnej gminie Wiszniowice (obecnie gmina Cyców w pow. łęczyńskim) powiatu chełmskiego w dniu 20 lipca 1945 roku.
Na podstawie zachowanych dokumentów przebieg wypadków w kolonii Gliny był następujący:
Grupa operacyjna PUBP w Chełmie składająca się z dwóch ubeków, kilku milicjantów z posterunku MO w Olchowcu i kilkunastu uzbrojonych mieszkańców Wólki Tarnowskiej narodowości ukraińskiej (zapewne członków PPR) w sile około 30 ludzi nad ranem przybyła do zabudowań gospodarskich miejscowego rolnika Majewskiego. Przywieźli oni ze sobą zatrzymanego wcześniej mieszkańca Małkowa Bolesława Chwaluka (w niektórych dokumentach występuje jako Kwaluk) Po przeprowadzeniu rewizji zatrzymano syna gospodarza Czesława Majewskiego i nocujących w stodole dwóch jego kolegów o nieustalonych nazwiskach. Bez sprawdzenia dokumentów i przeprowadzenia przesłuchania wszystkich trzech zamordowano strzałami z bliskiej odległości. Zastrzelono również Bolesława Chwaluka. Mordu dokonano w obecności pozostałych członków rodziny Majewskiego i najbliższych sąsiadów. Sąsiedzi w mordercach rozpoznali mieszkańców nieodległej Wólki Tarnowskiej .narodowości ukraińskiej, stąd na odgłos oddanych do ofiar strzałów i płomieni ognia z podpalonych przez napastników zabudowań Majewskiego zaczęli w panice uciekać sądząc, ze to napad oddziałów UPA. Napastnicy po dokonanym morderstwie, całkowitym obrabowaniu domu i zabudowań Majewskiego podpalili je wraz z ciałami swych ofiar i odjechali w kierunku Wólki Tarnowskiej.
Zbrodnia ta odbiła się szerokim echem w całej okolicy – o jej inspirację obwiniano mieszkańców Wólki Tarnowskiej, o których powszechnie wiedziano, że posiadają duże ilości broni i dokonują napadów rabunkowych na zabudowania okolicznych Polaków i ściśle współpracują ze swoimi rodakami w chełmskim Urzędzie Bezpieczeństwa.
Miejscowe władze w osobach sołtysa i wójta gminy Wiszniowice bojąc się meldować o tym fakcie do KP MO i PUBP w Chełmie (ze względu na udział w zbrodni przedstawicieli tych instytucji) udały się ze skargą do komendanta Rejonowej Komicji Uzupełnień w Chełmie kapitana Sokołowskiego. Ten w obecności swojego zastępcy podporucznika Szamowskiego i jeszcze jednego oficera o nieustalonym nazwisku z relacji wójta i sołtysa sporządził notatkę i 28 lipca 1945 roku wysłał meldunek do dowódcy lubelskiego okręgu wojskowego, a kopię do szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie.
W meldunku napisał: „Ostatnio z terenu gminy Wiszniowice pow. chełmskiego nadeszły słuchy o wielkim rozgoryczeniu i zaniepokojeniu tamtejszej ludności, gdzie po złożeniu broni przez oddziały AK[1] w wymienionej miejscowości społeczeństwo spokojnie myślało zająć się codzienną pracą. Jednak w dniu 20 b.m. grupa składająca się z około 30 ludzi o godz. 3 nad ranem zjechała do wsi Gliny gmina Wiszniowice tutejszego powiatu, okrążyła zabudowania mieszkańca Majewskiego i po zabraniu rzeczy i zabiciu 4-ech osób (z nich dwóch nieznanych napotkanych śpiących w wymienionym gospodarstwie, oraz syna Majewskiego i Chwaluka Bolesława z Małkowa przyprowadzonego ze sobą na miejsce wypadku) nakrywając trupy słomą w pobliżu zabudowań, spaliła gospodarstwo. Ludność poznając w napastnikach 2-ch z Urzędu Bezpieczeństwa m. Chełm, Milicji Posterunku Olchowiec i cywilną ukraińską ludność z bronią z Wólki Tarnowskiej, w popłochu z krzykiem „bulbowcy” z przerażeniem rozbiegła się we wszystkie strony”. (zachowałem oryginalną pisownie dokumentu).
Zastępca szefa Wydziału Polityczno – Wychowawczego DOW Lublin porucznik Aumer (odręczny podpis z użyciem liter rosyjskich ) w piśmie skierowanym do szefa WUBP w Lublinie z 26 lipca 1945 roku powołując się na raport dekadowy zastępcy komendanta RKU w Chełmie ppor. Szamowskiego napisał: „W dniu 20 lipca br o godz. 3-ciej nad ranem oddział składający się z około 30 ludzi, w tym dwóch wyższych pracowników Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Chełmie, posterunku Milicji Obywatelskiej z Olchowca oraz ludności ukraińskiej z Wólki tarnowskiej zajechał do wsi Gliny (…) do gospodarza wymienionej wioski Majewskiego i po zarekwirowaniu rzeczy gospodarza spalił zabudowania gospodarskie zabijając syna gospodarza, 2 osobników śpiących w stodole i niejakiego Bolesława Kwaluka z Małkowa, którego z sobą przywieźli. Weźmy pod uwagę, że gdyby wszyscy ci osobnicy byli winni, to najpierw powinna być rozprawa sądowa a dopiero wyrok. Po drugie oddział składający się z organów bezpieczeństwa nie powinien palić budynków gospodarskich, bo i tak kraj jest wyniszczony przez wojnę, a przez palenie chcieli widocznie zatrzeć ślady swojej rekwizycji. Wyżej wymienione fakty są dowodem samowoli organów bezpieczeństwa i takie postępowanie nigdy nie przyniesie uspokojenia wśród ludności w tutejszym rejonie, która dała dowody już, że spokojnie chce współpracować dla dobra Polski Demokratycznej przez rozbrojenie się oddziałów leśnych, złożenie broni i podporządkowanie się organom administracyjnym. Skąd można wiedzieć, że w wypadku takiej samowoli nie ma podłoża zemsty osobistej ze strony któregoś z członków ekspedycji. Wyżej wymieniony fakt drażni społeczeństwo i podrywa autorytet władz państwowych”.
Na w/w dokumencie widnieje z datą 31.07.1945 roku odręczny dopisek: „wyjaśnić” i nieczytelny podpis. Dalszego ciągu sprawy jednak nie ma.
Zapewne szef WUBP uznał że całkowicie wiarygodne są dane zawarte w raporcie specjalnym kierownika PUBP w Chełmie Feliksa Olko z dnia 24 lipca 1945 roku, gdzie w punkcie 2 przedstawiono opis wydarzeń w kolonii Gliny. Ze względu na jego wagę cytuję całość zapisu: „Dnia 19.7.1945 r. została przeprowadzona operacja na terenie gminy Olchowiec[2] kol. Gliny. W domu podejrzanego Majewskiego zastali 4-ech osobników, z nich 3 poruczników. Na widok pracowników Pow. Urzędu Bezpieczeństwa jeden z nich chciał rzucić granat, następnie odkryto ogień z pistoletów. W czasie walki ze strony bandy zostało zabitych 3 poruczników, zaś cywilny osobnik był zatrzymany, a następnie usiłując uciekać został zabity. Po sprawdzeniu dokumentów okazało się, że był to Chwaluk Bolesław od dawna poszukiwany przez Urząd Bezpieczeństwa, który był pod pseudonimem „Jaremy” w AK w stopniu majora, jako Komendant Obwodowej Żandarmerii.[3]
Dla dokładnego wyjaśnienia przesyłam jego dokumenty wraz z fotografią. Z zabitych wojskowych okazało się, że jeden był Majewski Czesław z kolonii Gliny gm. Olchowiec i dwóch bez żadnych dokumentów. Przy zabitych znaleziono: 4 pistolety „TT”, 1 granat i około 100 sztuk amunicji. Z naszej strony zabitych, ani też rannych nie było” (została zachowana oryginalna pisownia dokumentu).
Z raportu Olki wynika niezbicie, że dzielni funkcjonariusze PUBP w Chełmie zlikwidowali sztab co najmniej obwodu organizacji poakowskiej. Po wielu trudach udało im się zastrzelić i to podczas próby ucieczki samego „Jaremę” , a trzech jego oficerów występujących w mundurach poruczników pokonać w zaciekłej walce i to bez strat własnych. Przy zabitych znaleziono broń i amunicję, a gospodarstwo Majewskiego podpalił zapewne „Jarema”. Żadnej rekwizycji mienia nie było i nikt z cywilnych Ukraińców z Wólki Tarnowskiej w Glinach nie był – raport komendanta RKU z Chełma spisano ze słów „reakcjonistów”, którzy podstępnie wkradli się w szeregi administracji terenowej i celowo rzucają niecne oszczerstwa na dzielnych chłopców z bezpieczeństwa. Taka wersja obowiązywała przez cały okres PRL i gdyby nie było możliwości przeprowadzenia szczegółowej kwerendy akt WUBP przechowywanych w lubelskim oddziale IPN, z chwilą odejścia do wieczności ostatnich żyjących świadków tamtej zbrodni, została by ona, jak wiele wiele innych zapomniana.
I zamiast podsumowania: gdyby IPN postał w 1989 roku i była prawdziwa wola polityczna rozliczenia zbrodni komunistycznych w Polsce – zapewne w latach 90 XX wieku można było odnaleźć i osądzić sprawców mordu w kolonii Gliny. Dziś można już jednak tylko o tym pisać i trzeba koniecznie pamiętać.
[1] Raport najprawdopodobniej mówi o ujawnieniu się w lipcu 1945 roku w Cycowie oddziału poakowskiego dowodzonego przez podporucznika Konstantego Piotrowskiego ps. „Zagłoba”.
[2] Kolonia Gliny należała w tym okresie do gminy Wiszniowice, a nie jak dwukrotnie powtórzone jest w cytowanym dokumencie – do gm. Olchowiec (obecna gmina Wierzbica).
[3] „Jarema” to pseudonim kapitana Bolesława Flisiuka to w okresie okupacji niemieckiej zastępca inspektora w chełmskim inspektoracie AK, a od lutego 1944 roku komendant obwodu włodawskiego AK i organizator i formalny dowódca oddziału partyzanckiego, często nazywanego od jego pseudonimu oddziałem „Jaremy” . Po wykonaniu akcji „Burza” poszukiwany przez NKWD i UB ukrywał się. Aresztowany pod fałszywym nazwiskiem pod koniec 1944 roku i nie rozpoznany przebywał w obozie dla żołnierzy AK w Wólce Abramowieckiej. Zwolniony zimą 1945 roku podjął rozmowy z przedstawicielami komunistów i wyjechał z grupą operacyjną nowo mianowanego wojewody pomorskiego Henryka Świątkowskiego do Bydgoszczy i tam w interesującym nas okresie przebywał. Nazwisko Chwaluk „małopismiennym” funkcjonariuszom UB mogło kojarzyć się z nazwiskiem Flisiuk – stąd zapewne tragedia tego mieszkańca Małkowa. Nie można też wykluczyć wersji że będąc żołnierzem AK nosił pseudonim „Jarema” i ktoś ze szpiclów doniósł o tym fakcie do UB.
Witam,
jestem córką śp. Adama Aumera. Zainteresował mnie Pańksi tekst. Pewnie niewiele wiem o wojennej przeszłości mojego ojca.
Znalazłem na temat Bolesława Chwaluka
wg Ireneusza Cabana: Jednym z największych w skali całego Okręgu Lubelskiego był oddział „Jaremy”. Jego organizatorem i dowódcą był komendant Obwodu Włodawa kpt. Bolesław Flisiuk ps. „Jarema”. Oddział składał się z trzech kompanii:
– 1 kompanią dowodził por. Ludwik Pałys ps. „Ludwik”;
– 2 kompanią dowodził por. Stanisław Parzebucki ps. „Mars”;
– 3 kompanią dowodził ppor. Wiktor Piątkowski ps. „Singiel”.
W skład oddziału wchodził nadto zwiad konny (d-ca – wachm. Bolesław Chwaluk ps. Grab”), pluton ciężkich karabinów maszynowych, który na stałe przebywał przy 1 kompanii, oraz drużyny – gospodarcza i ochrony.
Na przełomie czerwca i lipca 1944 roku (po przekazaniu kilkudziesięciu ludzi do 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK) oddział „Jaremy” liczył 224 ludzi. W okresie „Burzy” stan jego wzrósł do 347 ludzi (sztab – 8 ludzi, 1 kompania z plutonem ckm – 156, 2 kompania – 105, 3 kompania – 45, zwiad konny – 15, drużyny gospodarcza i ochrony – 18). Oddział dysponował 2 ciężkimi karabinami maszynowymi, 3 ręcznymi karabinami maszynowymi, 14 pepeszami, 30 stenami, kilkunastoma sztukami broni automatycznej różnych typów, kilkudziesięcioma karabinami i 40 granatami.
Stanisław Parzebucki- to mój dziadek. Jego prawdziwe imię ( u Cabana błędnie podane) to Antoni Marian.
użytkowniku anna michalska proszę o kontakt na 11bz@wp.pl – prowadzę badania na temat oddziału Marsa.
anna michalska proszę o kontakt.
. Nazwisko Chwaluk „małopismiennym” funkcjonariuszom UB mogło kojarzyć się z nazwiskiem Flisiuk – stąd zapewne tragedia tego mieszkańca Małkowa. czy to znaczy ze Chwaluk zginą przez pomyłkę nazwisk ? Proszę o kontakt.