Michał Kińczyk jest jednym z nielicznych nauczycieli chełmskich, którzy uhonorowani zostali nazwaniem ich imieniem jednej z ulic miasta. W tym elitarnym gronie jego postać wyróżnia się jednak znacząco. Mimo, iż od jego śmierci upłynęło 50 lat, w środowisku nauczycieli i absolwentów „Czarnieckiego” jest postacią często przywoływaną i podawaną jako przykład wzorowego nauczyciela i wychowawcy, a jego styl i metody nauczania języka łacińskiego zapoczątkowały swoistą chełmską szkołę edukacji klasycznej.
Urodzony i wykształcony w Ziemi Lwowskiej od 1923 roku na trwałe związał się z Gimnazjum i Liceum im. Stefana Czarnieckiego w Chełmie i Ziemią Chełmską. Był nie tylko pedagogiem i wychowawcą, ale też niezwykle aktywnym obywatelem naszego regionu.
Pochodził z małej miejscowości Łapajówka w tarnopolskim, gdzie rodzice posiadali gospodarstwo rolne. Ponieważ rodzina była wielodzietna (12 rodzeństwa) już w okresie nauki w gimnazjum starał się pomagać Rodzicom materialnie – udzielał korepetycji młodszym kolegom. Początkowo studiował teologię w seminarium duchownym, a następnie na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego zdobył absolutorium z zakresu filologii klasycznej.
Podejmując w 1910 roku pracę w lwowskim gimnazjum im. Stefana Batorego z zawodem nauczycielskim związał się na całe życie. W okresie lwowskim pracował też w Gimnazjum Realnym Sióstr Nazaretanek . Udzielał się również w pracy oświatowej na rzecz ubogiej młodzieży w Towarzystwie Oświaty Ludowej. Od września 1920 roku został przeniesiony do Stopnicy w kieleckim, gdzie objął funkcję dyrektora Gimnazjum Męskiego. W ciągu 3 lat pracy w tej miejscowości przekształcił gimnazjum w koedukacyjne. W 1923 roku zorganizował w szkole oficjalną wizytę premiera Rządu Rzeczypospolitej Wincentego Witosa, którego znał z okresu pracy w lwowskim Towarzystwie Oświaty Ludowej.
W 1923 roku przeniósł się do pracy w Gimnazjum im. Stefana Czarnieckiego w Chełmie i w tej szkole przepracował prawie czterdzieści lat. Uczył nie tylko języka łacińskiego i greki , ale też innych przedmiotów – języka polskiego, języka niemieckiego, historii, filozofii, matematyki, fizyki i chemii. Jego wieloletnia koleżanka i również wybitna nauczycielka Czarnieckiego Zofia Książek tak po latach o nim pisała:
„Erudycja ogromna. (…) Zapytany o jakikolwiek szczegół z jakiejkolwiek dziedziny dawał w swobodny sposób wyczerpującą odpowiedź. Do każdej polemiki przygotowany, lubił rozstrzygać o słuszności w sposób zdecydowany, choć ze zdaniem swoim nie śpieszył się nigdy. Kategoryczny w sposobie mówienia, myślenia i działania. Obowiązki pojmował po prostu i pełnił je po prostu.. Punktualny, dokładny i systematyczny, nie lubił być poprawiany. (…) Był wymagający, twardy, świadomie stwarzał i podkreślał dystans między sobą – nauczycielem i uczniem. To co słuszne i prawdziwe, co mądre i szlachetne, znajdowało w nim rzecznika i żarliwego obrońcę. Porywał uczniów i przekonywał. Potrafił czarować i porywać. (…) Uczył kochać Polskę, uczył godności i dumy, wynikłych z przynależności do tego kraju. Zmuszał do zastanowienia się nad tym co mówił. Była to osobowość nie mająca sobie podobnej”.
Aktywnie udzielał się też w życiu politycznym i społecznym Chełma. W latach 30 był wiceprezesem Zarządu Powiatowego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Aktywnie działał w komitecie budowy Pomnika Poległych Żołnierzy 7 Pułku Piechoty Legionów, a w wyborach do sejmu w 1935 i 1938 piastował stanowisko komisarza wyborczego okręgu chełmskiego.
We wrześniu 1939 roku został mianowany przez władze wojskowe komisarycznym zastępcą prezydenta miasta Chełma.
Po zamknięciu przez okupantów niemieckich polskich szkół średnich był jednym z organizatorów i najaktywniejszych uczestników tajnego nauczania. Zaangażował się również w działalność konspiracyjną w ramach Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Jego przedwojenni uczniowie licznie zasilili szeregi konspiracji, od najbardziej zaufanych i sprawdzonych sam odbierał przysięgę włączając ich w struktury chełmskiego Kedywu.
Córki profesora zapamiętały z tego okresu inną sferę działalności Ojca: „służył ludziom pomocą, pisząc pisma interwencyjne w języku niemieckim, które zazwyczaj odnosiły skutek, tak bowiem trafnie, logicznie wyrażały wręcz językiem literackim sedno sprawy”.
Po wkroczeniu Sowietów w lipcu 1944 roku został wraz kilkunastoma znaczącymi osobami z Chełma aresztowany i był przez kilka dni przetrzymywany jako zakładnik.
Po ponownym otwarciu „Czarnieckiego” niezwłocznie powrócił do pracy w szkole. Był też w tym okresie nieformalnym przywódcą i opiekunem młodzieży akowskiej , która po rozproszeniu przez Sowietów struktur konspiracji poszukiwała swoich dróg w tej nowej, trudnej rzeczywistości. Najczęściej zalecał przeczekanie w ukryciu sowieckich i ubowskich łapanek, a następnie podjęcie przerwanej przez okupację nauki w szkołach średnich i na uczelniach wyższych. W słuszności wybranej drogi umacniał tych, którzy zdecydowali się nadał walczyć o niepodległość Polski. Rozumiejąc potrzebę kontynuacji nauki przez roczniki pozbawiane przez okupantów możliwości uczęszczania do szkoły był jednym z organizatorów Gimnazjum i Liceum dla Dorosłych. Prze krótki okres czasu był też jego dyrektorem. Odwołany został w 1951 roku ze względu na „reakcyjną postawę”.
W latach 1945 – 1948 utrzymywał stałe kontakty ze swoimi byłymi wychowankami, a wówczas bojownikami konspiracyjnej organizacji niepodległościowej „Wolność i Niezawisłość”. Był nieformalnym doradcą komendanta I Rejonu Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” , a zarazem dowódcy oddziału zbrojnego obwodu chełmskiego porucznika Henryka Lewczuka „Młota” – swojego byłego ucznia. Po ujawnieniu się chełmskich struktur WiN w marcu 1947 roku, gorąco zachęcał żołnierzy „Młota” do wstępowania do szkół i na uniwersytety. Zalecał też szybkie opuszczenie Chełma, słusznie sądząc, że władze komunistyczne zaczną prześladowania i aresztowania ujawnionych żołnierzy podziemia. Po kilku długich rozmowach pomógł też samemu „Młotowi” w podjęciu decyzji o opuszczeniu komunistycznej Polski i przedostaniu się do zachodnich Niemiec.
Przez cały okres życia i działalności w PRL pozostała pod bardziej lub mniej dyskretną inwigilacją ze strony chełmskiego Urzędu Bezpieczeństwa. Nie uchronił go przed tym nawet fakt, z jeden z synów Bogdan został w Ludowym Wojsku Polskim wysokim oficerem politycznym. Jak w jednym z raportów stwierdzał oficer operacyjny SB podporucznik Jerzy Czubacki : „Z danych uzyskanych od informatora ps. Michał wynika, że Kińczyk Michał żyje w niezbyt dobrych stosunkach ze swym synem, gdyż jest on oficerem politycznym. W związku z tym ppłk. Kińczyk od kilku lat nie przyjeżdża do swego ojca w Chełmie”. Fakt nie utrzymywania kontaktów między ojcem i synem nie zapobiegł jednak wysłaniu przez chełmską bezpiekę informacji o powiązaniach rodzinnych Kińczyka do Wojskowej Służby Wewnętrznej.
Do 1958 roku profesor Kinczyk rozpracowywany był w ramach spraw związanych z funkcjonowaniem podziemia niepodległościowego i działalnością por. „Młota”. W grudniu 1958 roku oficer operacyjny referatu SB w Chełmie ppor. J. Czubacki założył odrębną „Sprawę Ewidencyjno – Obserwacyjną Kinczyk Michał”. W uzasadnieniu napisał, że: „ Kińczyk do dawna znany jest jako dobry nauczyciel historii i języka łacińskiego. Z drugiej jednak strony jest on znany jako człowiek wrogo ustosunkowany do PRL i wszelkich przemian społeczno – politycznych oraz ekonomicznych zachodzących naszym kraju. W ubiegłych latach często też notowano wypadki szykanowania przez niego członków ZMP.(…) Na swoich lekcjach przeważnie prowadzi różne dyskusje z młodzieżą na tematy polityczne usiłując wychować ją w duchu wrogości do PRL”.
W „Planie obserwacji agenturalnej” zatwierdzonym 14 stycznia 1959 roku przez majora Władysława Wolińskiego czytamy: „W dniu 27 listopada 1858 roku Kińczyk przybył do Powiatowego Domu Kultury w Chełmie na odczyt pt. „Pochodzenie i funkcja społeczna religii” zorganizowany dla aktywu partyjnego przez Komitet Powiatowy PZPR. Po zakończeniu odczytu zabrał głos jako pierwszy z dyskutantów występując oficjalnie w obronie kościoła i ideologii idealistyczno – teologicznej”. Innym argumentem uzasadniającym rozpracowywanie Kińczyka był fakt utrzymywania przez niego bliskich kontaktów z dziekanem chełmskim ks. Wacławem Staniszewskim i prefektem z liceum Czarnieckiego ks. Miszczukiem.
Ściśle tajny ramowy plan obserwacji wykonany w jednym egzemplarzu zawierał cztery punkty:
1. „Poprzez agenturę i kontakty poufne zebrać bliższe dane o przeszłości Kińczyka ze szczególnym uwzględnieniem jego działalności w okresie okupacji i 1-szych lat po wyzwoleniu.
2. Ustalić dalsze kontakty Kińczyka z wrogim elementem wywodzącym się z takich organizacji pionu sanacyjnego jak BBWR, OZN, AK-WiN.
3. Spośród ustalonych kontaktów wytypować kandydata do werbunku i zwerbować go w celu bliższego rozpracowania figuranta i jego kontaktów.
4. Poprzez agenturę i kontakty poufne na bieżąco obserwować zachowanie się i kontakty Kińczyka , mając szczególnie na uwadze jego wrogie oddziaływanie na młodzież”.
Wkrótce w otoczeniu Profesora udało się umieścić tajnego współpracownika o pseudonimie „Michał”, z donosu którego ppor. Czubacki bezkrytycznie przejął informacje o tym, że w latach 1937 – 1939 Kińczyk sprawował mandat Senatora RP.
Do ustalenia jego roli i kontaktów z podziemiem niepodległościowym wykorzystano jednego z żołnierzy oddziału „Młota”, a zarazem byłego ucznia Kińczyka (zwerbowanego jeszcze w 1951 roku) posługującego się w nader częstych i obszernych donosach pseudonimem „Kamiński”. W jednym z nich z listopada 1959 roku podawał, że po ujawnieniu w 1947 roku: „(…) do Lewczuka często zachodził również Kińczyk Michał mając z nim jakieś poufne sprawy. Niezależnie od tego Lewczuk wraz ze swoim zastępcą w bandzie WiN Maślanką Stanisławem „Legendą” często zachodził do mieszkania Kińczyka”. Dodajmy tu, że „Legenda” to również, jak „Młot”, były uczeń Kińczyka, który w 1956 roku wyszedł na podstawie amnestii z ubeckiego więzienia, gdzie siedział skazany na karę śmierci zamienioną na dożywocie.
Do rozpracowywania 76- letniego wówczas profesora wykorzystano też kolegów – nauczycieli z Czarnieckiego, którzy będąc członkami PZPR zobowiązani byli do udzielania informacji funkcjonariuszom bezpieki.
Te wszystkie działania prowadzone do lutego 1960 roku spowodowały jedynie , jak z satysfakcją zanotował ppor. Czubacki że: „Ostatnio gadulstwo Kińczyka na lekcjach oraz szykanowanie młodzieży, a w szczególności członków ZMS zostało poważnie ograniczone przez nowe kierownictwo I Liceum i Podstawową Organizacje Partyjną. Obecnie od dłuższego czasu nie notuje się wrogich wystąpień ze strony Kińczyka”.
W związku z tym „Sprawę ewidencyjno – obserwacyjną nr 1932” zamknięto, a akta przekazano do archiwum. Tam przetrwały do naszych czasów i stanowią smutne świadectwo szykanowania jednego z najbardziej zasłużonych nauczycieli chełmskich.
Dwa lata później profesor w wieku 79 lat zmarł. Czynnym nauczycielem i wychowawcą pozostał do ostatnich chwil. Pozostawił liczną rodzinę i szerokie grono wychowanków, w tym również wybitnych jak on, nauczycieli języka łacińskiego, którzy jak Jolanta Kropp z powodzeniem kontynuowali jego dzieło w Liceum im. S. Czarnieckiego w Chełmie. Ona też najwłaściwiej chyba ze wszystkich dotychczas piszących o profesorze Kińczyku oceniła postawę i dokonania swego mistrza:
„W osobowości profesora Michała Kińczyka zwraca uwagę fakt, że hasła, które zaczerpnął z antyku i przez wiele lat głosił z katedry profesorskiej, takie jak: virtus, amor patriae, salus rei publicae czy bonum publicum nie były dla niego pustymi słowami, przez osobiste bowiem angażowanie się w sprawy państwa i narodu osiągnął on nieczęsto spotykaną jedność głoszonych haseł z praktyką życiową. (…)imponował on nam, uczniom, swą rozległą i głęboką erudycją, niezawężoną ściśle do znajomości języka łacińskiego, ale wyrażającą się w rzetelnej wiedzy z zakresu nauk zarówno humanistycznych – filozofii, historii czy literatury, jak też (sic!) ścisłych. Profesor uczył więc nie tylko języka łacińskiego, ale w miarę potrzeb szkoły również i innych przedmiotów, np. języka polskiego, języka niemieckiego i historii, na wszystkich lekcjach dając uczniom możność czerpania z najczystszych, powiedziałabym oligoceńskich źródeł wiedzy i obcowania ze swą rozległą kulturą humanistyczną. Z jednakową żarliwością i zaangażowaniem ukazywał nam walory i uroki klasycznej łaciny, uczącej precyzyjnego myślenie i mówienia, jak też piękno i niezniszczalne wartości kultury antycznej oraz dziedzictwo starożytności w kulturze europejskiej, a zwłaszcza polskiej. (…) I dziś z perspektywy lat, stwierdzam, że nikt inny nie angażował się tak bardzo w nauczanie etyki społecznej jak profesor M. Kińczyk, wdrażający uczniów przede wszystkim do sumienności, rzetelności i uczciwości w pracy. Myśląc o profesorze widzę wyraźnie, że wykonywanie zawodu nauczycielskiego wynikało u niego z głębokiego imperatywu wewnętrznego, z nadrzędnego nakazu, z powołania. Wielkie powołanie zaś nie ogranicza się tylko do miejsca pracy, sięga poza nie, tak więc profesor Kińczyk był nauczycielem i wychowawcą w każdej chwili swego życia, w każdym miejscu, w szkole i poza szkołą. Zawsze też zachowywał postawę odpowiadającą randze wykonywanego zawodu. Był on nauczycielem, bo po prostu nie mógł nie być nauczycielem”.
Dziękuję za ten tekst. Jest tu wiele informacji, o których nie wiedziałam. Michał Kińczyk to mój dziadek. Jestem córką jego syna Bogumiła.
Pozdrawiam serdecznie
Elżbieta Dytkowska z domu Kińczyk
Michał był Bratem mojego pradziadka Jana 🙂
Również dziękuję za powyższy artykuł. Rzucił on nowe światło na historię mojej rodziny i pozwolił mi lepiej zrozumieć moje korzenie.
Dorota Grabowska-prawnuczka
Dziękuję za ten tekst! Jestem wychowanką Pana Profesora. Był naszym Wychowawcą do Jego nagłej śmierci. Przez prawie trzy lata na godzinie wychowawczej Pan Profesor rozmawiał z nami na temat: ” O potrzebie samodzielnego myślenia!” Tej nauce Pana Profesora jestem wierna do dziś!!! Czuję się zaszczycona tym, że mój Wychowawca bardzo mnie lubił!!! Cześć jego pamięci!!! Anna Kozłowska
Pamięć o Panu Profesorze będzie żyła w moich wspomnieniach, które piszę dla moich Wnuków.