Pomysłodawcą ponownego zawieszenia orła na kopcu Unii Horodelskiej w pierwszych latach stanu wojennego był ks. Stanisław Gałat ówczesny wikariusz z parafii Horodło. To on od miejscowych parafian dowiedział się, że orzeł zamontowany na krzyżu na kopcu w 1924 roku, został w 1939 roku (po wkroczeniu na ziemie polskie wojsk sowieckich – przełom września i października) usunięty przez miejscowych Ukraińców. Moja świętej pamięci Mama Zofia Masłowska przechowała w swojej pamięci opowieści starszych mieszkańców Matcza i Horodła, o tym że orzeł został następnie zakopany w kopcu – symbolicznej mogile Polski usypanym w Horodle przez miejscowych Ukraińców . Co stało się z nim później nigdy nie udało się ustalić.
Ksiądz Stanisław z miejscową młodzieżą uporządkował teren kopca i po rozmowie z moją rodziną – Mamą , bratem Janem i mną postanowił przywrócić ten ważny symbol Polski Niepodległej. Mój brat Jan poprzez kolegów z lubelskiej podziemnej „Solidarności” zamówił odlew orła u Kazimierza Stasza w Lublinie. Ponieważ odlewnik nie miał wzoru orła z 1924 roku, za model posłużyło godło PRL – dodano do niego koronę z krzyżem. W międzyczasie ksiądz Stanisław i ja rozpowszechnialiśmy w Horodle i okolicy wiadomości, że jesteśmy na tropie autentycznego orła z krzyża na kopcu.
Ks. Stanisław przygotował na 60 rocznicę postawienia krzyża uroczystą Mszę Świętą wraz z odpowiednią dekoracją w kościele. Dekorację stanowił stylizowany Kopiec Unii z krzyżem i orłem w koronie. Na kopcu były daty 1861 (usypanie kopca i 1984) W ten sposób po raz pierwszy orzeł odlany w Lublinie pojawił się w Horodle – nawet ks. Proboszczowi Józefowi Figlowi nie powiedzieliśmy skąd ten znak. Obowiązywała oficjalna wersja, że orzeł został odnaleziony przez jednego z mieszkańców Horodła, który bezimiennie przekazał go ks. Stanisławowi. Chodziło o nadanie odpowiedniej rangi wydarzeniu, a także o uchronienie przed SB naszego „odlewnika”. Znał go tylko mój brat Jan i on odebrał orła po wykonaniu odlewu. Do Matcza dostarczyłem go ja swoim małym fiatem. Ukryty był na tylnym siedzeniu pod wózkiem, w którym leżał mój kilkunastomiesięczny syn Konrad. Z kolei gipsowy odlew orła przewiózł do domu naszych rodziców mój brat Andrzej – wówczas student Akademii Rolniczej w Lublinie. Metalowy orzeł w trakcie rocznicowej Mszy Świętej został, za zgodą proboszcza zamocowany na lewej ścianie kościoła Św. Jacka. Obawialiśmy się bowiem, że funkcjonariusze SB lub ich partyjni współpracownicy z Horodła zniszczą lub też usuną orła w koronie z krzyża na kopcu. W kościele był bezpieczny, a poza tym .mogło go obejrzeć więcej osób niż na kopcu.
Podczas uroczystości wykonane zostały zdjęcia i po wywołaniu w formie kolorowych pocztówek były rozprowadzane wśród znajomych.
Uroczystości w kościele i następnie Msza Święta na kopcu z udziałem wielu parafian odbiły się szerokim echem w regionie.
Gipsowy odlew postanowiliśmy zamontować na krzyżu na kopcu w taki sposób aby był obliczem zwrócony na wschód. Pamiętam, że zgodnie uważaliśmy, ze koniecznie orzeł musi patrzeć na Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej.
Ksiądz Stanisław poprzez zaufanych ludzi w Horodle wykonał na krzyżu odpowiednie mocowania i w któryś niedzielny wieczór obaj (jego lub moim Fiatem 126p) pojechaliśmy z domu moich rodziców z gipsowym odlewem orła do Horodła. Po pozostawieniu samochodu na polnej drodze z Horodła w kierunku kopca – pamiętam, że od strony szosy osłaniały go jakiej krzaki, udaliśmy się z orłem na kopiec. Ponieważ odlew miał zamontowane w precyzyjnie odmierzonych miejscach śruby błyskawicznie zamontowaliśmy go do krzyża. Spokojnie w zapadającym mroku dotarliśmy do samochodu i odjechali do Matcza, gdzie czekali na nas moi Rodzice i bracia.
Orzeł ten wisiał spokojnie na krzyżu kilka lat, mimo iż fakt jego pojawienia się natychmiast rozszedł się po całej okolicy i zarówno Służba Bezpieczeństwa, jak i władze partyjne zostały o nim szybko poinformowane. W następnych latach tradycją zaczęły się stawać Msze Święte odprawiane przez księdza Stanisława u stóp Kopca. Kilka razy do roku wraz z młodzieżą z miejscowego Liceum Ogólnokształcącego i członkami Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży ks. Stanisław porządkował otoczenie kopca.
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych został z Horodła przeniesiony do innej parafii ksiądz Stanisław, ja zaś zająłem się innymi sprawami. W Horodle bywałem najczęściej na odpuście św. Jacka i na cmentarzu w dniu Wszystkich Świętych. Najwierniejszym strażnikiem orła pozostała moja Mama, która przy niemal każdej bytności w Horodle wstępowała na Kopiec i sprawdzała czy orzeł nadal dumnie patrzy na pobliski Bug i utracone po 1945 roku Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej. Orzeł trwał na swoim posterunku przez kilka lat, Aż wreszcie „nieznani sprawcy” u schyłku lat 80 XX wieku oderwali mu koronę wraz z głową. Mama nie mogąc na taką zbrodnię patrzeć odkręciła go i zabrała do naszego domu, gdzie leży do dziś jako symbol bezmyślnej zemsty hrubieszowskich, a może nawet horodelskich przedstawicieli upadającego systemu komunistycznego.
Niewątpliwą ciekawostką jest, że jedynie nowy proboszcz (po odejściu ks. Józefa Figla) ksiądz Henryk Krukowski już w początkach swojej posługi w parafii w Horodle zwrócił uwagę, że zamontowany w kościele orzeł, rzekomo pochodzący z kopca Unii Horodelskiej, ma dziwny „peerelowski” kształt. Pytał mnie kiedyś o to, gdyż ktoś mu powiedział, że miałem coś wspólnego z „odnalezieniem orła”. Mam nadzieje, że mi wybaczył, że udzieliłem mu wtedy (1986 lub 1987 rok) niezwykle pokrętnej odpowiedzi. Dziś – zainspirowany Jego inicjatywą przywrócenia pierwotnego wyglądu krzyża na Kopcu Unii (chociaż nadal z orłem w kształcie z okresu po zmianie godła państwowego w 1927, a więc po uroczystościach ustawienia krzyża na Kopcu) i podaję wersje prawdziwą, niestety znacznie zubożoną przez upływ czasu i luki w pamięci.
Orzeł wrócił ponownie na Krzyż Kopca Unii Horodelskiej, tuż po 2011 roku gdy taka inicjatywa zakwitła wśród wielu mieszkańców Horodła oraz wśród Towarzystwa Miłośników Ziemi Horodelskiej. Wzór wzięty faktycznie z Parafialnego Kościoła pw.Św.Jacka Wyznawcy i Matki Boskiej Różańcowej. Odlew wykonano w Teptiukowie w znanej odlewni – wykonawca odlewu dowiedziawszy się o idei wykonał dzieło za słowo – dziękuję.
Tak też ów orzeł dumnie patrzy na wschodnie kresy, nie mniej dumnie jak armaty pod muzeum Marszałka Józefa Piłsudskiego.